sobota, 19 stycznia 2019

O chuście, która miała być swetrem

To chyba moje najdłużej dziergane dzieło bo praca przy nim zajęła mi chyba 3 lata. Wszystko dlatego, że nie byłam zadowolona z efektu. Moje niezdecydowanie w tym temacie stało się nawet źródłem uszczypliwości, że chyba dziergam dla samego dziergania a nie dla jakiegokolwiek efektu finalnego.
Najpierw miał być dłuuuugi kardigan. Gdy był mniej więcej w połowie gotowy, przestał mi się podobać i sprułam go.
Potem miała być wersja "przez głowę", w ażurowe listki. Projekt zarzucony na etapie dość wczesnym, ok. 1/3.
Kolejna wersja, również nierozpinana została spruta na bardzo zaawansowanym etapie rękawów. Po prostu to nie było to.
Później było długo, długo nic aż wreszcie jesienią zamarzyła mi się wielka, mięsista chusta do opatulania. Dziergałam ją włóczkożernym francuzem, żeby uzyskać ten efekt i udało się. Mrozy mi nie straszne :)


Włóczka to Yarn Art Rhapsody, 25% wełny i 75 akrylu. Melanż morskiej zieleni i granatu z odrobiną szarości. Nie pamiętam już ile było motków.


A chuścisko jest spore, bo jakieś 2,40m na 0,80m




Pozdrawiam serdecznie :)