Bardzo prosto - wystarczy maszyna do szycia i namolny siostrzeniec zafascynowany angy birds.
Zaczęło się jeszcze w święta, kiedy to przeziębiony Jasiek zanudzał wszyskich jękami, ze on chce angry birds. Uszyłam mu dla spokoju czerwonego ptaka z filcu. Radośc była wielka ale niebawem zaczęły się jęki o kolejne ptaszydła. I tak powstała filcowa gromadka.
Zdjęcie kiepskie bo z telefonu. Niestety niektóre już się zgubiły albo są zbyt zniszczone intensywnym użytkowaniem (oczywiście Jasiek śpi z całą ferajną).
Ptaki są niewielkie (ok. 10cm wysokości) bo moje zapasy filcu były mocno ograniczone. A ponieważ filc kudłaczy się niemiłosiernie, siostrzeniec mój jedyny zażądał ptaszydeł w wersji XL. Powędrowałam więc do sklepu z materiałami, nabyłam krwisty polar i uszyłam ptaszydło numer 1.
Jasiek asystował mi przy szyciu pouczając, w ktorym miejscu ptak ma mieć... zmarszczki. Jak widać młody jest zadowolony a ja tym samym awansowałam na najlepszą ciotkę. Otrzymałam już kolejne zamówienie na "zielonego z wielkim dziubem" :)
Pozdrawiam serdecznie