Najbardziej lubię jesień oczywiście za kolory i ten zapach, którego nie da się z niczym porównać - opadłe liście, jabłka, ziemia, dym z ogniska i - tęsknota? odrobina melancholii? Jesień lubię też za... szuranie zeschłymi liśćmi. Dlatego korzystając z pięknej pogody poszłam na spacer do lasu.
Na porządne szuranie trzeba jeszcze trochę poczekać. Czekać można też twórczo, np. dziergając milutkie, cieplutkie bransoletki.
Kto nie ma cierpliwości do dziergania, może takie "ocieplacze" kupić
tutaj
Udanego weekendu :)
Najfajniej szurało mi się wiosną na Dwernik Kamień, wiatr zwiał zeszłoroczne liście buczynowe na szlak i szuraliśmy tak po kolana w suchych liściach; czy te bransoletki mają jakieś usztywnienie w środku czy są tak "na miękko"?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie, Maniu, szur-szur.
Jesienni szuracze łączmy się :)
OdpowiedzUsuńMarysiu, w środku bransoletek jest obręcz wycięta z... butelki plastikowej :) Patent podglądnięty na bardzo inspirującej stronie pinspire.pl
Pozdrawiam serdecznie :)
Ale fajny pomysł z bransoletkami! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję, chociaż pomysł nie mój, podobne bransoletki, tylko na drewnianych obręczach widziałam w kilku galeriach internetowych :)
OdpowiedzUsuń