Torebka powstała jako przeróbka lumpeksowej zdobyczy. Kupiłam ją jedynie dla tych pięknych drewnianych rączek (kosztowała całe 2 zł :) ) ale odprułam też koraliki, może się do czegoś przydadzą.
A na koniec jeszcze zachodzące słoneczko przebijające się przez liście drzew. W końcu od jutra jesień.
Pięknej jesieni!
Haftowany wrotycz - cudny. Również lubię zapach wrotyczu i zawsze zbieram go u schyłku lata szykując bukiety do suszenia.
OdpowiedzUsuńJakie cudne są te torby.
OdpowiedzUsuńAntonino, Aniu - dziękuję :) Podobno wrotyczu używały dawniej gospodynie aby ochronić dom przed insektami. Pozdrawiam Was serdecznie
OdpowiedzUsuńLen z drewnem, do tego haftowany wrotycz, bardzo udane połączenie; w tym roku też nazbierałam odrobinę wrotyczu, jako dodatek mieszanki ziołowej dla pszczół:-) pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńZadaję nią szyku w piekarni :)
UsuńDobrego tygodnia Maryniu