Ponieważ w tym roku świeto zakochanych wypadło w poniedziałek, wycieczka odbyła się w sobotę. Zaczęło się dość nieciekawie, bo całą noc wiał halny a rano zaczął sypać śnieg, na dodatek autobus spóźnił się ponad godzinę. Ale humory dopisywały :)
Najpierw odwiedziliśmy Polańczyk
Później mieliśmy jechac do Buku a stamtąd iść do Łopienki a po mszy św. wspiąć się na Łopiennik i zejść do Dołżycy ale plany pokrzyżowała nam pogoda. W Terce było tak ślisko, że o mało nie wylądowaliśmy w rowie. Trzeba było wysiąść i......... pchać autobus. Wyglądało to naprawdę nieciekawie, bo wszelkie manewry utrudniał porywisty wiatr i śnieg. Dobrze, że na poboczu był żwir, który dzielni panowie podsypali pod koła i jakoś to poszło. Jednak dalsza podróż była zbyt ryzykowna, więc poszliśmy pieszo.
Jak widać na zdjęciach, pogodę mieliśmy wspaniałą, po zejściu do doliny wiatr ucichł i pokazało się słońce. Po mszy św. poszliśmy się rozgrzać do bazy studenckiej. Na Łopiennik było już niestety za późno ale i tak wycieczka była udana. No i przydała się syberyjska czapka, co widać na załączonym obrazku :)
To już chyba zaczyna się robić tradycja, że wyprawa do Łopienki nie obywa się bez atrakcji... no i że Łopienka zostaje bez Łopiennika na świętego Walentego;) W sumie to można by się pokusić o zabawę "znajdź 10 różnic" względem ubiegłorocznej edycji;)
OdpowiedzUsuńRóżnica zasadnicza - nie było panny B. :(
OdpowiedzUsuńNo dobrze, ale to jedyna różnica, która rzuca się na oczy - takie "Jeden z Dziesięciu";) Panna B. się poprawi w przyszłym roku, jako że teraz widzi wyraźnie, iż pewnych okazji po prostu nie można przepuszczać ;)
OdpowiedzUsuń