Nie miała baba kłopotu, kupiła sobie prosię. To powiedzenie idealnie podsumowuje ostatnie trzy tygodnie mojej radosnej twórczości. W charakterze prosięcia wystąpiła patchworkowa narzuta, która chodziła mi po głowie już od dawna. A ponieważ przed świętami znalazłam w bibliotece stosowny poradnik, postanowiłam zmierzyć się z tematem :)
Troszkę ułatwiłam sobie zadanie i zamiast klasycznych kwadratów 10x10 użyłam troszkę większych o boku 15cm.
Kwadraty zszyłam w pasy a z pasów powstał wierzch narzuty. W środku jest otulina a spód to materiał podarowany przez sąsiadkę :) Całość obszyłam paskami wyciętymi z welurowej zasłony i przepikowałam przez 3 warstwy. Roboty dużo ale satysfakcja ogromna :) Z rozpędu uszyłam jeszcze 2 poszewki ozdabiając je pozostałymi kwadracikami. Przy okazji pozbyłam się dużej ilości resztek materiałów i w szafce zrobiło się luźniej (ciekawe, na jak długo :)).
Pozdrawiam podczytywaczki, dobrego tygodnia :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńwykasował mi się poprzedni komentarz :( i w ogóle dziś mam problemy z dodawaniem komentarzy...pod postami nie pokazują się ramki w których można je zamieszczac ;) piękna ta Twoja narzuta, gratuluję pomysłu i pracowitości! pozdrawiam :)
UsuńWitaj, Maniu, to mistrzostwo Twojej cierpliwości i dokładności, a prezentuje się przepięknie, wesoło i kolorowo, do kompletu poduszki, a jak fajnie komponuje się z nimi ta jesienna, serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPowiem tak, zazdroszczę okropnie zaparcia i talentu...ślicznie wygląda ten komplecik. I musi dawać ogromna satysfakcję.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
OdpowiedzUsuńTynko, ja też miałam wczoraj problemy z blospotem, nie pokazywały mi się niektóre blogi :/
Marysiu, rzeczywiście cierpliwość sie przydaje przy patchworku, szczególnie jak się okazuje, że kwadraty są krzywe i trzeba pruć... :)
Węszynosko, to nie talent, to uż nałóg :) Po prostu muszę coś szyć, dziergać, malowac, filcować :)
Pozdrawiam serdecznie :)