Nie od dziś wiadomo, że nic tak nie poprawia nastroju jak dobre jedzenie. Dlatego na chimeryczną pogodę i mało pogodny humor ulepiłam pierogi ze szpinakiem. Szpinak uwielbiam pod każdą postacią, może dlatego, że nie chodziłam do przedszkola i nie znam go w wersji "bez smaku". A jeśli szpinak to i czosnek w dużych ilościach (dla zdrowia, bo grypa szaleje), biały pieprz i odrobina gałki muszkatołowej. Do farszu dodaję też ugotowane ziemniaki przeciśnięte przez praskę. Ważne jest, żeby szpinak przed połączeniem z ziemniakami dobrze odcisnąć, w przeciwnym wypadku pierogi będą przypominały kapeć.
Mistrzynią w lepieniu pierogów nie jestem, idzie mi to raczej wolno, dlatego gotuję je niezmiernie rzadko. Ale dawno temu oglądałam program Roberta Makłowicza, w którym gościł na Podlasiu. Panie z koła gospodyń prezentowały tam pierogi z soczewicą, które lepiły w ozdobne falbanki. Niestety, robiły to w takim tempie, że nie sposób było podpatrzeć. Nic to, metodą prób i błędów opanowałam tę sztukę i proszę bardzo, chwalę się moimi falbankami :)
Miłego weekendu :)
Ja też poprawiam sobie nastrój....jedząc. To śledziki, to ciasteczko...Pierogów ze szpinakiem nie jadłam, ciekawa jestem smaku. Będę pamiętać o tym przepisie i z pewnością kiedyś powrócę, by przeczytać raz jeszcze skład. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMożna też szpinak wymieszać z twarogiem albo serem pleśniowym, według uznania.
UsuńPozdrawiam serdecznie :)
Falbanki mistrzowskie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, chociaz do mistrzostwa mi daleko :)
UsuńPozdrawiam serdecznie :)
Też uwielbiam szpinak, zawsze i we wszystkim!!! Ale ja pierogi bez falbanek - u nas się przyjęły bardzo "estetyczne" szczypanki na brzegach :)))
OdpowiedzUsuńSzczypanki też robiłam, zanim doszłam do falbanek :) A pierogi ze szpinakiem u nas w domu jem tylko ja z siostrą, reszta woli ruskie - siostrzeniec mówi nawet, że moje pierogi są "zepsute" :)
UsuńSerdeczności :)
Ooo! to wyższa szkoła jazdy, jesteś mistrzynią, Maniu; kiedyś próbowałam, ale zostałam przy mizernych szczypankach; serdeczności.
OdpowiedzUsuńE tam, jaka tam ze mnie mistrzyni - zawzięłam się i metoda prób i błędów doszłam, jak to się robi. Wykrawam kółka szklanką, kładę farsz, na brzegach zaginam zakładkę szer. ok. 1cm i potem co kawałek zaginam ją w stronę środka pieroga. Dziwnie brzmi ten opis, ale inaczej nie potrafię tego wyjaśnić :)
UsuńPozdrawiam serdecznie