W tym roku dynia długo czekała w mojej kuchni na swoje przysłowiowe pięć minut. Aż wreszcie nadeszła to wiekopomna chwila i to zacne warzywo w kolorze słońca zostało przetworzone. Część zamroziłam a z reszty powstało puree do ciasta. Przepis pochodzi stąd
Odpuściłam sobie produkcję kruszonki, ciasto podzieliłam na 6 części, z których uplotłam struclopodobne twory i umieściłam je w dwóch keksówkach. Szczodrze dosypałam cynamonu i dodalam troszkę więcej puree, stąd ten kolor. Ciasto ma ciekawy smak, zupełnie nie czuć, ze nie ma w nim jajek. Polecam :)
Jejku, moja dynia dalej spełnia funkcje ozdobne, przykrywam ją na noc przed mrozem i tak trwa; Twoje ciasto wygląda, jakby było robione na 60 żółtkach, jak w staropolskim przepisie, taka żółciutkie; pysznie wygląda; serdeczności ślę.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem smaku. Jeszcze takiego wynalazku nie próbowałam. Maria ma rację jest mocno żółciutka. Robi wrażenie ciasta na bogato pieczonego. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMarysiu, moja dynia też była dekoracją, tak ładnie wygladała w wiklinowym koszu :)
OdpowiedzUsuńAniu, ciaso smakuje jak każda drożdżówka, tylko jest bardziej wilgotne i ma bardziej zwartą konsystencję. Najlepsze z powidlem śliwkowym i kubkiem kawy :)
Pozdrawiam Was serdecznie