Bez obaw, nie zmieniłam upodobań kulinarnych :) po prostu trwają intensywne przygotowania do kiermaszu wielkanocnego. Tak intensywne, że zapisałam sobie na kalendarzu wiszącym nad biurkiem dokładny plan tworzenia. Mam go "na widoku", więc istnieje szansa, że o niczym nie zapomnę i o ile nie wystąpią żadne nieprzewidziane okoliczności, zdołam go zrealizować.
Ale do rzeczy. Drób w ilościach hurtowych został uszyty. 12 małych tildowych kurek zamieszkało chwilowo w pudełku po filiżance. Trzeba im jeszcze przyszyć wieszadełka ale to musi poczekać do wizyty w pasmanterii.
Uszyłam też jedną dużą kurę, którą można posądzić o przynależność do subkultury... punków, zobaczcie same ten czub :)
Dobrego tygodnia :)
Kura boska! A zwłaszcza mi się podobają jej nóżki, które sympatycznie dyndają :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Nie próżnujesz, Maniu, i wesoły masz drób, w kratki, groszki, ciapki; a jednak moim faworytem jest duży kurak, usiadł zawadiacko na półce, czupurny, a może to kogut? jak Ty uszyłaś te jego nogi grzebiące? pewnie znowu szydełko i przewlekanie; pewnie jeszcze niejedną rzecz stworzysz na jarmark, czekam na pokaz; serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAlice, Marysiu - dziękuję :) Nóżki punkowej kury są uszyte z filcu, podobnie jak dziób i grzebień. Wywijanie ich na prawą stronę nie było łatwe ale jakoś poszło. Teraz dla odmiany dziergam serwetkę z baziowo - liściastym motywem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Drób nie do podrobienia! Świetny. Będziesz przygotowana na wiosnę i święta w pełni.
OdpowiedzUsuńDzięki :) Drób jest też baaaardzo eko, bo powstał z reszteczek zalegających w szafie, np. wielka kura jest z materiału, z którego szyłam pokrowce na krzesła :)
UsuńPozdrawiam serdecznie :)
Kolorowy drób wspaniały a naczelna kura - mistrzostwo świata:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam. Ola