Z dumą donoszę iż po miesiącu intensywnego szycia, cierpliwego znoszenia uwag Jaśka (czerwonemu zrób zmarszczki!!! świniom przyszyj brwi!!!) i poganiania ( no kiedy wreszcie uszyjesz świnie?) cała ferajna - czyli angry birds i świnie - jest gotowa. Trochę to trwało, bo kłopotem wielkim okazało się zdobycie żółtego polaru ( siostra poświęciła własny :) ) że już nie wspomnę o zielonym ( nie znalazłam ale na szczęście w wielkim pudle podarowanym mi kiedyś przez sąsiadkę znalazłam spory kawał zielonego materiału).
I jeszcze dumny Jan z całą gromadką
Uff, teraz mogę odetchnąć, prezenty dla chrześniaka mam z głowy przynajmniej do pierwszej komunii :)
Pozdrawiam Was serdecznie
Pozdrawiam Was serdecznie
Jasiek jest wymagający. Nie ma co. Ale ptactwo i świnie wyszły rewelacyjnie. Jesteś mega zdolna. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRewelacja! te miny, groźne albo uśmiechnięte, detale bardzo dokładne, korony, dzioby, ryjki, pióra, łapy ... jesteś, Maniu, niesamowita; widać, bardzo Jaśka kochasz, skoro z takim sercem uszyłaś te zwierzaki; a Jasiek gdzie zęba zgubił? pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńAniu, Marysiu - dziękuję :) Miałam cichą nadzieję, że Jasiek zadowoli się Czerwonym, najważniejszym ptakiem, skoro wcześniej dostał całą gromadkę w wersji mini ale gdzie tam. Codziennie były jęki: a uszyłaś już ... i tu następowało imię kolejnego ptaszydła. Teraz mogę nareszcie odetchnąć :)
OdpowiedzUsuńA jedynka Jaśka mieszka w stosownym pudełeczku, nowy ząb już się pokazał.
Dobrego tygodnia :)