Tak kiedyś śpiewał (chociaż właściwsze by było "recytował") Marcin Świetlicki. Ten utwór przypomniał mi się w lesie, na spacerze z Flo. Niby ciepło, na drzewach jeszcze zielono ale pod stopami już szeleści.
Na mojej najnowszej poduszce też lato się gryzie z jesienią. Upolowałam w lu przepiękną welurową zasłonę w kolorze głebokiego turkusu. Właśnie z niej są dwa listki na poduszce ale niewdzięcznica okazała się bardzo niefotogeniczna bo na zdjęciu wygląda na czarną ;/
Oczywiście w moim domu niczego nie można zrobić bez Florka!
Słonecznej niedzieli życzę :)
Maniusiu, jak ja lubię takie spacery w szeleszczących liściach, w zeszłym roku, jak chodziłam na rydze, spadały z jaworów ich ciężkie liście, i było je słychać, jak obijają się o pnie. Już miałam prosić Cię o zdjęcie Florka, a tu proszę, jest przystojniaczek, czy też łapie w kudełki różne, czepne nasionka? ja swojemu przed chwilką 2 rzepy wyciągnęłam z brody, bardzo tego nie lubi.
OdpowiedzUsuńPoduszka jesienna cudna, Ty wcale nie próżnujesz, podziwiam, serdeczności.
Dizękuję Marysiu, ta poduszka to odskocznia od literkowego szaleństwa :)
OdpowiedzUsuńA Florian ze spaceru po lesie przynosi cale runo leśne na sobie - patyczki, liście, owady - wszystko się wplątuje w kudełki na brodzie i łapkach, rozpacz! Bestyjnik nie lubi się czesać ale po takim spacerze nie ma rady.
Pozdrawiam serdecznie :)