poniedziałek, 26 września 2011

W poszukiwaniu zimowitów

Synoptycy zapowiadali na niedzielę cudną pogodę, grzechem więc by było jej nie wykorzystać. Pojechałyśmy z Nuną sprawdzić, czy na łąkach nad Chyrową kwitną zimowity a przy okazji odwiedziłyśmy pustelnię św. Jana.
Początek trasy w Nowej Wsi, czerwonym szlakiem wdrapujemy się na górę Zaśpit. Po drodze piękne widoki na Cergową i Piotrusia.



I już jesteśmy u św. Jana










Jak to przy niedzieli, jest dość dużo ludzi. My wracamy na szlak, kompletnie pusty, dopiero schodząc do Chyrowej spotkamy grupkę turystów. W lesie jeszcze zielono, przez gałęzie widać kamieniołom w Lipowicy.



Z lasu wychodzimy na malownicze łąki, gdzie na kostkach obłędnie pachnącego siana urządzamy sobie piknik ;)



Jako danie główne podałam paszteciki ze szpinakiem wg przepisu na paluchy krucho-drożdżowe Marysi

Z bursztynowym trunkiem smakują wybornie, na następną wycieczkę upiekę z grzybami :) 

Poniżej jeszcze kilka widoków na Chyrową i okolice




I wreszcie cel naszej wycieczki: zimowity. Omijając liczne krowie placki przemieszczałam się na kolanach od jednej kępki do drugiej, zapełniając pół karty setką zdjęć, co Nuna uwieczniła komórką :) Pasące się po drugiej stronie krowy patrzły zdumione







Jeszcze wizyta w cerkwi





i ruszamy do Iwli szukać słynnego wodospadu, który "wystąpił" w "Winie truskawkowym". Dzięki nieocenionym forumowiczom z portalu www.beskid-niski.pl trafiłyśmy jak po sznurku.



Nie wiem jak filmowcy znieśli tam sprzęt, bo zejście jest dość strome i śliskie, na zdjęciu tego niestety nie widać.


A sam wodospad robi wrażenie i jest całkiem spory, tu dla porówniania "malutka" Nuna :)


Wracałyśmy stopem z przemiłym panem, który raczył nas opowieściami o polowaniach(!!!) i sugerował poszukiwania męża w lesie :)
Miłego dnia!

czwartek, 22 września 2011

Literki

Poproszono mnie o uszycie filcowych literek układających się w imię dziecka. Takie filcowe imiona nawleka się na sznureczek i wiesza przeważnie nad łóżeczkiem dziecka. Uszyłam ZOSIĘ i GOSIĘ w różowej tonacji a potem jeszcze jedną GOSIĘ...


... bo jak to często bywa jedna pani pochwaliła się drugiej i ta druga też chciała coś takiego dla swojej córeczki ;) Literki są wypełnione syntetycznym wypełniaczem poduszek, wymyśliłam im też tasiemkowe "wieszadełka".
Potem przyszło zamówienie na HELENKĘ ale ze szmatek.



I jeszcze najnowsze "dzieło", tyle co skończony RYSZARD



A w kolejce czeka STAŚ, IGOR, ZUZIA......... Wracam więc do szycia.
Miłego dnia :)

sobota, 17 września 2011

Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku

Jak już wspomniałam w poprzednim poście, zwiedzając miasteczko galicyjskie odwiedziłam również starą część ekspozycji. Miło się spacerowało, bo tylko parę osób wpadło na ten sam pomysł.
Zapraszam na sentymentalną podróż do świata, który przeminął.