Tytułowe "coś" to torba - listonoszka uszyta z "niczego" czyli z materiałów wtórnych. Wierzchnia warstwa to aksmitna spódnica z lumpeksu, podszewka to stara spódnica mojej mamy a kieszonka i wewnętrzna warstwa usztywniająca to welurowa zasłona, też z lumpa. "Sklepowe" są tylko zamki, nici i parciana taśma na pasek, bo magnetyczne zapięcie i akcesoria do paska pochodzą ze starej torebki. Małe koszty, dużo pracy (szczególnie haft na czarnym tle kosztował mnie sporo cierpliwości) ale satysfakcja ogromna :)
Atutem torby jest odpinana kieszonka - kosmetyczka
Torba jest bardzo pakowna i mam nadzieję, że sprawi Katarzynie przyjemność :)
To już trzecia uszyta przeze mnie torebka z serii kwiatowej. Wszystkie były szyte z aksamitnych czarnych spódnic z lumpa i dziwnym trafem wszystkie trafiły do Krakowa. Czyżby w grodzie Kraka zapanowała nowa moda? :)
A oto archiwalne torebki:
ładne kwiatki, moja pAnno!
OdpowiedzUsuń;)
Dzięki B. :)
OdpowiedzUsuńManiu, jakie Ty cudne rzeczy tworzysz, torebki z kwiatami, bransoletki. Jak maszyna radzi sobie z grubym materiałem? Jakaś specjalna? Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDzięki Marysiu :)
OdpowiedzUsuńMaszyna najzwyklejsza, tylko używam grubych igieł.
Pozdrawiam :)
fantastyczne! szczególnie chabry :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
Paula
Dzięki Paula,
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)