Na początek poducha. Jest całkiem spora, czyli taka, jakie lubię najbardziej, uszyta ze zdobycznego ( w lumpie) lnu z pięknym, kwiatowym nadrukiem. A wypełnienie też nie byle jakie, bo korczyńskie sianko z pierwszego pokosu :) Pachnie bosko, szczególnie gdy pada.
I na koniec jeszcze jeden "ziołowy" twór, maleńswo wypełnione suszonymi koszyczkami rumianku, ozdobione ręcznym hafcikiem i zdobiące półkę.
Słońca życzę :)
Maniusiu, takie poduszki z siankiem pachnącym to majątek, siano rzeczywiście bardziej pachnie, jak jest wilgotniej, saszetka zapachowa z rumiankiem = super pomysł, ja swoją lawendę, zakupioną na allegro, wsypałam do chusteczek, ozdobionych koronką i powiązałam w tobołki, oczywiście z lenistwa, też pachnie w sypialni, a takie trzy koszyczki z pokrywką też mam, na mizerną biżuterię. Uwielbiam szperanie w szmateksach, chociaż ostatnio za bardzo czasu nie ma.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, masz wspaniałe pomysły, ten z siankiem przysposobię, chyba włosy potem pachną sianem, prawda?
Śliczności zrobiłaś. Bardzo mi się podoba pomysł z tym siankiem, dziś koszę trawnik to trochę pozbieram. Pewnie nie będzie tak pachnieć jak Twoje. Pozdrawiam cieplutko. Ania:)
OdpowiedzUsuńMarysiu, Aniu, dziękuję.
OdpowiedzUsuńWłaściwie to poducha dekoracyjna i raczej na niej nie śpię, więc nie wiem, czy włosy pachną sianem. Pomysł na rumiankową saszetkę wziął się z braku lawendy, na tegoroczne ususzone zbiory trzeba jeszcze poczekać. Planuję jeszcze drugą z miętą albo macierzanką, takie swojskie ziółka jednm słowem :)
Pozdrawiam serdecznie,
Mania
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń