Z myślą o pewnej młodej damie wydziergałam malutką sówkę - grzechotkę. A niedawno na jednym z blogów odkryłam bardzo ciekawy wzór szydełkowy, który nie wiedzieć czemu zwany jest "łuska krokodyla". W przystępny sposób jest on przedstawiony tutaj Mnie się on skojarzył z piórami a jeśli pióra to oczywiście sowa :) I tak powstała sowia rodzina: dzieci - grzechotki i mama - przytulanka :)
Troszkę się zagalopowałam i sowia mama wyszła mi całkiem spora :) Dodatkowo musiałam jej uszyć podszewkę, żeby wypełnienie nie wystawało bo pomiędzy "piórkami" są spore przerwy.
Sówka z różowym brzuszkiem już odleciała do nowej właścicielki, pozostałe będą dostępne w artillo.
Miłego weekendu :)
Ha! Pomysł, żeby to była grzechotka jest doskonały!!! Z dzięki podszewce będzie odporniejsza na dziecięco-użytkowanie :)))
OdpowiedzUsuńGrzechoczą tylko małe sówki, mama-sowa jest stateczną przytulanką :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)